sobota, 5 września 2015

Rozdział 50

 Czytasz?=Komentujesz!

*Oczami Nialla*
To dzisiaj. Nadszedł dzień w którym spróbuje odnaleźć moją księżniczkę.  Jeśli nie uda mi się to... Nie wiem co zrobię. Ale przysiągłem sobie, że zrobię wszystko.
-Ziemia do Horana!-pomachał mi ręką przed twarzą Harry. 
-Sorry, ale martwię się o nią.-powiedziałem.
-Spokojnie. Będzie dobrze.-uśmiechnął się Li. 
I tak wiem,że to nie prawda. Nic nie będzie dobrze dopóki nie zobaczę jej całej  zdrowej. 
*Oczami Alyss*
Jestem sama. Siedzę na parapecie i patrze na drzewa poruszane przez wiatr. Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wparowała Amanda. Suka. Podbiegła do mnie i zrzuciła mnie z parapetu. Złapała mocno za włosy, czym zmusiła mnie, żebym spojrzała na jej pomarańczową od pudru mordę. 
-Aż szkoda mi cię zabić.
-Co?!-zdziwiłam się.
-No co? myślałaś, że będziemy ci tu trzymać wiecznie.-puściła moje włosy i uderzyła mnie w twarz. 
Zapiekło, ale daje rade. Muszę. Nie mogę jej pokazać, że ma jakąkolwiek przewagę. Nagle z całej siły kopnęła mnie w brzuch. Krzyknęłam z bólu. 
-Bolało?-zadrwiła.
Nagle wpadł Max. 
-Coś ty kurwa zrobiła?!-popchnął Amandę na ścianę. 
-No co?!
-Zamknij ryj szmato!-wrzasnął na nią. 
Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Przez chwile zapomniałam, że mnie kiedyś skrzywdził, ale kiedy tylko się ocknęłam odepchnęłam go. Skuliłam się, a on zmarszczył brwi. Dziwi się? 
-Spierdalaj stąd!-ryknął.
-Okej, okej.-i wyszła.
-Wszystko w porządku?-zapytał.
-Odwal się.-powiedziałam.
I wyszedł. I dobrze. Nie chce widzieć jego parszywej mordy. Brzuch mnie boli. Boję się, że mogę je stracić. A tego bym nie przeżyła. Oblała wstałam i poszłam do łazienki.
Pięścią rozbiłam lustro. Mam nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. Usiadłam i wzięłam jeden odłamek. Zrobiłam to mocno. Mocniej niż wcześniej. 
-Alyss.-usłyszałam głos Laury. O nie!
-Tu.-powiedziałam.
-O boże!-krzyknęła kiedy tylko mnie zobaczyła. 
Wybiegła. Nie dam rady tak dłużej. To dla mnie za wiele. Chce do domu. Do Nialla. Tam gdzie czuje się bezpieczna. Wróciła z bandażem, którym owinęła mi rękę.
Ale to na nic. Krew przesiąkła przez materiał. Mocno krwawiło. Obym się wykrwawiła. 
-Alyss pomogę ci. Jutro się stąd wydostaniesz. obiecuje.-powiedziała.-Jutro będziesz już w domu. Przy Niallu. 
teraz czego chce to sen. Powieki zaczęły mi ciążyć. Aż w końcu zasnęłam. 
Obudziłam się rano. Była chyba 6 rano. Nie jestem pewna. Wstałam z kanapy. Kanapa. Przecież byłam w łazience. Poszłam do łazienki. Ani śladu po wczorajszym zdarzeniu. No tylko moje ręce. Ale to mnie nie obchodzi. Usiadłam na kanapie i czekałam. Po pewnym czasie do pokoju weszła Laura. Miała w ręce herbatę i rogala. Podała mi go bez słowa. Kiedy ja pochłaniałam rogala ona siedziała i patrzyła na mnie. Podała mi kubek z ciepłym płynem i szybko się napiłam. 
-Dzisiaj się wydostajesz.-powiedziała. 
-Jak?
-Max z Amandą jadą dzisiaj o 8 gdzieś. Do końca nie wiem gdzie, ale ja zostaje, żeby się tobą opiekować. Wtedy ci pomogę.-wyjaśniła.
-Naprawdę? Pomożesz mi?
-No jasne. Nie mogę patrzeć jak on cię niszczy. Masz narzeczonego, spodziewasz się dziecka, a niedługo ślub.-uśmiechnęła się. 
-A co jak on ci coś zrobi?-zapytałam przerażona. 
-Mną się nie martw. 
-Ucieknij ze mną.-zaproponowałam.
-Okej, ale...
-Ale?
-Już nic. 
-Mam nadzieję. 

Długo czekałam na ten moment. Wychodzimy razem na podwórko. Świeże powietrze. Tęskniłam za tym. Teraz tylko pobiec do domu. I przytulić się do Nialla. 



______________________________________________________
Hejka naklejka :D Jak Tam w szkole? Cieszycie się, że wróciliście? xD
Wracam do tego, że będę dodawała rozdział raz w tygodniu. 
Zapraszam na mojego drugiego bloga: http://this-is-not-illusion.blogspot.com/