poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 48

 Jeśli przeczytałeś/łaś, skomentuj! :)
 
*oczami Nialla*
Zebraliśmy już wszystko co jest potrzebne. Broń, noże itp. Teraz stoję w sypialni i przygotowuje się do całej akcji. Musimy dzisiaj ją znaleźć, bo inaczej będzie źle. Żadnej nocy nie przespałem. Kiedy zamykałem oczy śniły mi się koszmary. Że została pobita, a co gorsza, że nie żyje. Podszedłem do okna i oparłem się o parapet.
-Znajdę cie, Alyss. Obiecuje.-słona łza spłynęła mi po policzku. 
Czemu to tak boli? Od zwykłego zakładu stała się kimś dla kogo oddałbym życie. 
*oczami Alyss*
Zaczęło się ściemniać, a wokół las. Nic więcej, tylko drzewa. Nie było nikogo widać. Żadnej żywej duszy. Się dziwie, a przecież jest ciemno i jest tu tylko las. Ja geniusz.
Nagle do pokoju wszedł Max. Ten chory pojeb. Złapał mnie mocno za włosy i rzucił o ścianę. Uderzyłam o ścianę bardzo mocno. Coś czuję, że to się dobrze nie skończy. Usiadł mi na udach i zdjął koszulkę. Przepraszam, zerwał mi ją z ciała. O nie. Nie chce powtórki z tamtej nocy. On jest chory, powinien się leczyć. 
-Nie proszę...-wyszeptałam. 
Jednak on nic sobie z tego nie zrobił. Najgorsze jest to, że wszystko będziesz pamiętać. Nie będziesz umiał wymazać tego z pamięci. Jakby nie mógł mi czegoś dać, żebym nie kontaktowała i niczego nie pamiętała. 
-Nie!-krzyknęłam.
Szybko ze mnie zszedł. Ale to nie był dobry pomysł, żeby krzyczeć. Wstał i złapał mnie mocno za ramiona. Podniósł mnie. Mogę się założyć, że będę miała siniaki na ramionach. Nagle poczułam mocny ból policzka, a z ust poleciała mi krew. Uderzył mnie. Nie spoliczkował tak jak zawsze, ale uderzył pięścią. Gdyby nie ściana za mną na pewno bym upadła. Znowu dostałam. Mym razem w nos. Mam nadzieję, że mi go nie złamał. Po mojej twarzy spływały duże ilości krwi. 

 -Nie bij mnie.-wyszlochałam.
Oberwałam jeszcze raz, a potem on został odciągnięty przez kogoś i wyprowadzony z pokoju. Opadłam na podłogę. To dla mnie za dużo. Ktoś pomógł mi wstać i zaprowadził na kanapę. 
-Poczekaj tu.-powiedziała kobieta. 
Znam ten głosy. To Laura. Ale...czemu mi pomaga? Powinna być zła tak jak Amanda. Ale zastanawia mnie jeszcze jeden fakt. Czemu one są TU? W Londynie? Głowa mnie boli od tego natłoku myśli. Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam. 
Obudziłam się w łóżku. Koło mnie nikogo nie było. Wstałam szybko i zeszłam n dół. 
-Niall.-zawołałam. 
Ale nie usłyszałam odpowiedzi. Pobiegłam do kuchni. Jednak tam nikogo nie było. Poszłam do salonu. Tam też nikogo nie było. Zaczęłam się denerwować.
-Niall!-krzyknęłam na cały dom. 
Cisza. W moich oczach zaczęły wzbierać się łzy. opadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Nagle do salonu wszedł blondyn. Podniosłam głowę, ale to co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Miał spuchniętą twarz od płaczu. Ubrany cały w czarny garnitur. Ciągle płakał. Nowe łzy spływały po jego policzkach. Wziął ramkę ze stolika na kawę.
-Przepraszam.-zaszlochał.-Przepraszam, że nie zdążyłem.
Wstałam i podeszłam do niego. Usiadłam koło niego. W ramce było moje zdjęcie. Jego ulubione. 
-Niall.-dotknęłam jego ramienia. 
Ale on jakby nie czuł tego. 
-Alyss, skarbie, moja księżniczko. Tak strasznie mi przykro, że musiałaś tam być, że nie zdążyłem cię uratować.-zaczął jeszcze bardziej płakać. 
-Ale jestem tu, Niall.-powiedziałam.
-Choć stary.-poklepał go po ramieniu Liam, który zjawił się ni stąd ni z owąt.
-Nie dam rady. Nie dam. Nie będę mógł spojrzeć na jej bladą skórę. Na jej zamknięte oczy.-szlochał. 
-Choć.
Liam pomógł mu wstać. Niall chwiejnym krokiem poszedł za Liamem. 
Obudziłam się cała we łzach. To był koszmar. Widzieć takiego Nialla. Nadal jestem w tym przeklętym pokoju. Przetarłam oczy. Mam plastry na twarzy. Laura musiała mnie opatrzyć, kiedy spałam. Jest rano. Źle się czuję. Zaraz zwymiotuje. Pobiegłam do łazienki. Na szczęście miałam jakąś. A przynajmniej kibel. Kiedy tylko dotarłam do klozetu zwymiotowałam. O wiele lepiej mi się zrobiło. Ale dlaczego? Przecież nic tu nie jadłam. Przez tą myśl zaburczało mi w brzuchu. Wstałam i poszłam do pokoju, a potem do drzwi. Zapukałam lekko. I po chuja? Nie wiem, ale tak. 
-Jestem głodna. Chce coś zjeść.-powiedziałam. 
Usiadłam na kanapie i czekałam. Jestem strasznie głodna. Pytanie dlaczego. Po kilku minutach przyszła Laura z jedzeniem. 
-Od dzisiaj się tobą opiekuje. Proszę.-podała mi talerz.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się. 
Szybko pochłonęłam całą zawartość. 
-Dobrze się czujesz?-zapytała z troską.
-Nie za bardzo. Rano wymiotowałam, miałam nudności.-powiedziałam.
-A może ty jesteś w ciąży?-uniosła brew.
-Chyba nie.
-Kupie jutro test i zrobisz. Nic nie powiem Max'owi. Nie musisz się o to martwić. 
-Dziękuje jeszcze raz. 
Zabrała talerz i wyszła. A co jeśli jestem w ciąży? Co ja zrobię? Mogę nie dożyć narodzin dziecka, albo w takich warunkach mogę je stracić. 


____________________________________________
Tada! Jest kolejny. Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale miałam zawalone 2 czy 3 tygodnie? W każdym razie postaram się dodawać teraz regularnie. Jeśli nie będę pisać. 
Jak myślicie Alyss jest w ciąży? Niall ją znajdzie? Czy sen Alyss jest przepowiednią przyszłości? 
Piszcie chętnie poczytam. 


3 komentarze:

  1. BOŻE!
    ja myslałam ze on.. Nawet nie chce o tym mysleć! ZUZA!...
    Jak ja cie kocham.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu genialny rozdzial. Napewno Niall ja znajdzie i wpierdoli Maxowi ! Oby . Weny kochanie i do nastepnego kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW!!!
    Jak dramatycznie!!! Zajedwabisty...
    (Reklama: http://alemamciary.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń